Emerald Dragon

Ostatnio było mi dane przejść kolejnego klasycznego jRPGa zatytułowanego Emerald Dragon. Wszystko za sprawą grupy Translation Corporation, która niespełna miesiąc temu wydała kompletne tłumaczenie tej gry na angielski.
Tytułem wstępu: Gra opowiada o losach młodego smoka o imieniu Atrushan, który chcąc wybawić ukochaną z opresji, przybiera ludzką postać i rusza stawić czoła hordom demonów. I właściwie tyle mogę powiedzieć, jeśli nie mam wam popsuć zabawy :)

Ten post w zamierzeniu nie ma być tyle recenzją, co krótką listą moich obserwacji na temat gry.

Oto i one:

  • Sterujemy tylko główną postacią. Resztą postaci kieruje AI, które było na tyle sprytne, że jego obecność mi nie przeszkadzała.
  • Tylko dwie (główne) postaci zdobywają doświadczenie. Reszta awansuje skokowo po ważniejszych wydarzeniach w grze.
  • Gdy ktoś odchodzi z drużyny, odzyskujemy całość jego ekwipunku. Bardzo uczciwe :D
  • Namiotu można użyć wszędzie poza walką. Zdziwiło mnie to o tyle, że większości jRPG można to uczynić tylko na mapie świata.
  • Atakujemy nie naciskając w kółko odpowiedni przycisk, a chodząc po mapce i napierając na wroga.
  • Zamiast tradycyjnych tur wprowadzono pasek energii. Póki nie ulegnie on opróżnieniu możemy do woli atakować i chodzić po rzeczonej mapce.
  • Postaci mają avatary, prawdziwa rzadkość w snesowych grach. Fakt, trochę wyblakłe kolory, ale liczy się myśl. Oprócz tego co jakiś czas pojawiają się cieszące oko cutscenki. Nie jest źle jak na takiego starocia.
  • Kilka genialnych motywów muzycznych, które chodzą mi od tamtego czasu po głowie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *