Wczoraj pewna osoba poprosiła mnie o postawienie Gentoo na laptopie Dell Inspiron 1520. Akurat chciałem przetestować wstępnie skonfigurowanego stage4, którego sobie ostatnio zmajstrowałem, więc pomyślałem "właściwie czemu nie?". Oto kilka co ciekawszych obserwacji z wczorajszej "sesji":
SATA: Na ślepo zaznaczyłem CONFIG_ATA_PIIX i CONFIG_SATA_AHCI. Jak przystało na maszynę z ICH8, poszło :D
CDROM: Bardzo złośliwa bestia. Przerzuciłem tonę różnych LiveCD. Większość kapitulowała nie mogąc znaleźć cdromu. Zawiodło mnie nawet Small Gentoo X, które działa jak złoto na Intel P35. Ostatecznie ruszyło LiveCD Ubuntu 7.04 z dodatkowym parametrem generic.all_generic_ide=1 dla kernela. Pierwsza ciekawostka: rzekomo mój parametr był ignorowany, ale bez niego nie chciało ruszyć :) Druga ciekawostka: Ubuntu 7.10 zamierało już podczas wczytywania kernela.
LAN: Wystarczyło dokompilować moduł b44 z kernela.
Audio: Dźwiękówka obsługiwana przez moduł hda-intel, żadnych problemów.
Grafika: Geforce 8400M, żadnych problemów pod najnowszymi nvidia-drivers. Uzyskuje ~5600 fps w glxgears. Compiz-fusion działa płynnie.
Dodatkowe klawisze: Wujek Google wypluł coś takiego. Krótko mówiąc, niewiele roboty. Pod Gnome nawet bez tego działają, tylko trzeba je przypisać w PreferencjeSkróty klawiszowe.
Niepotrzebne partycje: Laptopy Della mają na pierwszej partycji jakiś dziwny wynalazek służący do odzyskiwania systemu, który HAL z lubością montuje i wyrzuca na pulpit. Na szczęście można go tego oduczyć.
Poza tym całkiem normalna instalacja, no, może troszkę przyśpieszona. Efekt końcowy bardzo zadowalający. Wszystko śmiga, z compiz-fusion włącznie :) W wolnej chwili dorobię jeszcze WIFI.